Dopadło nas. Oblazło i trzyma. Chorujemy sobie tak już cały miesiąc. Cały wrzesień bez pierwszych trzech dni. Dlaczego?
Wiwat przedszkole i jego wstrętne bakcyle – mordercy! Niech skisną.
Słyszałam opowieści, że jak się dziecko pośle do przedszkola pierwszy raz, to będzie chore. Posłałam z pełną świadomością, ale po miesiącu zapalenia oskrzeli i dwóch antybiotykach (gdzie ja też podłapałam zarazę i tak samo nie mogę się jej pozbyć) MAM DOŚĆ!
W sumie Pan M był w przedszkolu 6 dni, na cały miesiąc. Zaczyna się następny, a końca nie widać. Co chwila coś. Czy Was te pierwsze tygodnie dziecka w przedszkolu też tak przeczołgały? Czy tylko my nie mamy odporności za grosz?
Napiszcie proszę, jakie są Wasze doświadczenia z tego czasu. Doradźcie coś. Pocieszcie… Ja się poważnie zastanawiam, czy to tak dalej ma sens. Nienawidzę chorować 🙁
Ps. TW zdrowy jak rybka, wrrrr…
Jeśli w piątek nie będzie komiksu to znaczy, że szlag mnie trafił.
O, widzę, że mój Gigoł o dwa dni lepszy 😉
Norma, norma. Na pocieszenie powiem ci, że to świadczy o prawidłowym działaniu systemu odpornościowego. Czytałam gdzieś, że dzieci, które nie chorują w okresie przedszkolnym i szkolnym, są w grupie ryzyka jeśli chodzi o poważne choroby w późniejszym wieku.
I jeszcze moja mantra rodzicielska: TO MINIE 🙂
Dziękujemy! Zawsze warto wiedzieć, że nie tylko my tak mamy 🙂
Dzięki. Wszelkie słowa otuchy są teraz dla mnie baaaaardzo ważne 🙂
Mojej siostry córka bardzo chorowała w przedszkolu. Teraz poszła do przedszkola jej młodsza siostra i też choruje. ktoś musiałby zrobić badania na ten temat, bo albo rzeczywiście dzieci są tak bardzo nieodporne, albo rodzice nie dbają o ich zdrowie – dają niemyte owoce do jedzenia i te pe, albo wręcz przeciwnie – trzymają w za bardzo sterylnych warunkach i/lub jak dziecko ma pierwsze objawy, to posyłają dla wygody do przedszkola, żeby pozarażało resztę dzieci. Może to wszystko na raz jest przyczyną tego przedszkolnego bakcylu 😉 Nie pozostaje nic, jak zaszczepić dziecko, cierpieć i czekać.
mój brat był 3 dni i tak w kółko, po kilku miesiącach został powierzony dziadkom, bo to nie miało sęsu. Ja nie miałam tego problemu, ale zachartowałam sie w żłobku (30 lat temu)
Teraz sama zaczynam starania o dziecko i wydaje mi się, ze trzeba je będzie od początku uczyć kontaktu z bakcylami. Choćby w przechowywwalni w Tesco lub przedszkolu na godziny (po kilka godz tygodniowo)
Jako dziecko często chorowałam na zapalenie oskrzeli – 2 tygodnie w przedszkolu, 2 tygodnie w domu, wszystkie ferie i święta zawsze chora. Zerowa odporność, w ogóle nie miałam gorączki, organizm nie bronił się. Dawali mi zastrzyki całymi seriami, pamiętam do dziś. 😛 Ale nie powiem teraz, czy to były antybiotyki, nie pamiętam. I tak to trwało, aż któregoś razu dostałam wreszcie gorączkę. Wszyscy się ucieszyli, łącznie z lekarzem. 😉 I od tego czasu było już coraz lepiej. Dziś, jako dorosła osoba, choruję może raz w roku na przeziębienie, a i o to muszę się postarać. Przechodzi samo po tygodniu, bez antybiotyków, bez lekarza. Mam nadzieję, że to Was choć trochę uspokoi. 🙂
Dzięki za wasze komentarze 🙂 Zaczyna nam powoli przechodzić. Oby poszło i nie wróciło. Nam się też wydawało, że M ma kontakt z bakcylami. Jako trzylatek chodził przez dłuższy czas, na parę godzin, raz w tygodniu na zajęcia do świetlicy dla dzieci. Bywał w tzw. salach zabaw. Dużo spacerów i przeróżne środowisko. Jakoś nie pomogło. Słyszałam, że teraz jest jakoś dużo takich upartych przeziębień w Warszawie i okolicy. Chyba po prostu nie mieliśmy szczęścia.